Wyzwanie roku. Nie kupuję ubrań.

W planach nowy dom, to i nowa ja. Najpierw porządki w biblioteczce. Nie obeszło się bez ofiar, ale ogólnie wyszłam z tego obronną ręką. Jestem coraz bliższa stworzenia zbioru marzeń, składającego się tylko z książek dla mnie ważnych.

Idąc za ciosem wzięłam się za garderobę. Trochę w przygotowaniu do zmiany lokum, a trochę zainspirowana wyzwaniem Karoliny z "Ciut więcej", postanowiłam zrobić przegląd ciuchów. Z ubraniami okazało się być podobnie, jak z książkami. Miałam dużo więcej, niż mi się wydawało. Oczywiście i tu znalazłam rzeczy ulubione, znienawidzone, obojętne oraz... brrrr... wieszak wstydu.


Mam kilka takich ubrań, które kupiłam z różnych powodów. Wzięłam, bo mama/przyjaciółka mówiła, że mi do twarzy, bo była promocja i kolor ładny, bo kobieta w internetach wyglądała w tym bosko. Wstyd się przyznać, ale nie raz w życiu popełniałam takie błędy. Niezbitym dowodem zbrodni okazało się wnętrze mojej szafy. Kilka smutnych sztuk, które miałam na sobie raz, albo i wcale.

Można się zastanawiać, dlaczego w takim razie jednak nie zacząć ich nosić. Mam tu prostą odpowiedź - w ubraniu trzeba się czuć. 

Nie mam tu na myśli "czuć się dobrze", tylko "czuć siebie". 

Odzież to nie tylko środek do ukrycia nagości. Jest naszą drugą skórą i musi pasować rozmiarem, kształtem, kolorem, a przede wszystkim charakterem. Dlatego nie ma sensu przetrzymywać ubrań, których nie lubimy.

Podążając tym tropem postanowiłam również pozbyć się zupełnie obojętnych mi części garderoby. Nie mówię oczywiście o skarpetkach, one zazwyczaj są mi tyle obojętne, co niezbędne. Chociaż i tu zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę. Mam klika par, które uwielbiam.

Moja szafa wygląda teraz na całkiem logicznie wyposażoną. Jest w tym jakiś ład i skład. Pomimo solidnego przesiewu zostało mi dosyć dużo ubrań i stąd pomysł, żeby nie kupować więcej. Nie wiem jak długo... Na trochę mi wystarczy tego, co mam. Może i na cały rok.

-------------------------------------------------

...ten tekst napisałam 4 lata temu, przygotowując się dopiero do myśli o zmianie stylu życia i przeprowadzce do mini domu. Uśmiecham się pod nosem, bo wiem dobrze jak dalej potoczyło się życie, tej dawnej Marty szykującej się małymi krokami do wielkich zmian :) Postanowiłam opublikować ten stary tekst, pełen naiwności, niepewności, ale też mający sporo racji i szczerości. Tekst, który jest też na swój sposób ostro chybiony. Siadam do pisania i dam znać jak sytuacja mojej szafy oraz biblioteki rozwinęła się do teraz :)

Komentarze

Popularne posty